Rozdział 22

Z miejsca chciałybyśmy podziękować za wszystkie nominacje do Versatile Blogger Award, których trochę nam się nazbierało. Naprawdę, doceniamy to, że czytacie nasze wypociny i wam się one podobają, bo to tylko motywuje do dalszego pisania. Tak naprawdę gdyby nie Wy, to pewnie porzuciłybyśmy pisanie po paru rozdziałach. Niestety, nie będziemy pisać faktów o nas, ani nikogo nominować, ponieważ ostatnio nie mamy czasu na czytanie innych blogów. A jeśli chcecie się czegoś o nas dowiedzieć, zapytać, to po prostu zapraszamy na nasze aski lub inne miejsca w internecie. :--))
Rozdział pisany pod presją. Wiem, że mi nie wyszedł, za co serdecznie przepraszam.

 ***
Claudia
Kiedy Michelle weszła razem z Axlem do pokoju zaczęłam się niepokoić. Już w Lafayette ten skurwiel miał nierówno pod sufitem, więc nie wiadomo jak jest teraz. Reszta nie zwróciła na to większej uwagi oprócz Jeffreya i mnie. On też wiedział o co chodzi. Siedziałam tam jak na szpilkach, a minuty wydawały się godzinami. Nagle usłyszeliśmy krzyki. Zerwałam się na równe nogi i rzuciłam się do drzwi. Tylko na to czekałam. Zobaczyłam, jak Rose już tracił panowanie nad sobą. Widocznie Michelle mu się postawiła. I dobrze. Obydwoje zwrócili swój wzrok na mnie.
- Wyjdź z tego pokoju, i najlepiej z domu. Tam są drzwi. - powiedziałam spokojnie, ale stanowczo i wskazałam palcem. Nie bałam się go. 
- Ktoś taki jak Ty nie będzie mi rozkazywał. Zresztą, sama tutaj nie mieszkasz. - wycedził przez zęby. 
- Z tego co mi wiadomo, to formalnie mieszkanie wynajmuję JA, a Michelle jest tylko współlokatorką. Wypierdalaj stąd, trzeci raz nie będę się powtarzać. 
- Claudia, spokojnie... - wtrąciła się Michelle, bo widziała, jak Axl robi się coraz bardziej agresywny. 
- Wkurwiasz mnie już od dłuższego czasu, i uwierz, nie wiem ile będę się jeszcze powstrzymywać, więc kurwa trochę zestopuj, dobrze? - wysyczał i zobaczyłam, jak zaciskają mu się pięści. 
- Ty mnie za to wkurwiasz od początku naszej jakże zacnej znajomości. I jeśli ktoś tu musi zestopować, to na pewno nie ja. Kurwa, nie widziałam cię dwa lata, a moja niechęć do Ciebie nawet nie zmalała o jeden procent. Co w Tobie widziała Michelle zastanawia mnie do dziś. - odpowiedziałam mu głosem przepełnionym kpiną i arogancją. Nie czułam się z tym źle. Wręcz przeciwnie. 
- Przesadziłaś szmato. - w jego oczach zobaczyłam istną nienawiść, trafiłam w czuły punkt. Już chciał na mnie ruszyć, ale pomiędzy nim a mną stanął... Jeffrey. 
- Axl, przestań. Potem będziesz tego żałował. - powiedział i chwycił go za ramiona.
- Izzy, nie wtrącaj się. Ta kurwa sama się o to prosi! - wykrzyczał rudy.
- Nie mów tak o niej, bo już nigdy więcej w tym domu się nie pojawisz, przysięgam! - wydarła się też ostro wkurzona już Michelle. 
- Co tu się do chuja pana dzieje?! - w tym momencie wbiegł do pokoju Slash z resztą. No świetnie. Nikt nic nie powiedział, tylko Axl patrzył się to na mnie, to na moją przyjaciółkę. Jeff nadal stał pomiędzy nami. Muszę mu potem podziękować. Gdyby nie on, pewnie miałabym już obity ryj. 
- Jeśli chcecie zagrać tą pieprzoną próbę to do roboty, spotkamy się u nas za godzinę. - wymamrotał rudy i wyszedł, za nim Jeffrey. Dałam mu tylko porozumiewawcze spojrzenie, na co on lekko się uśmiechnął. Zostałyśmy tylko my z chłopakami. 
- Spytam jeszcze raz. Co to, kurwa mać, było? - odezwał się po raz kolejny Saul, kompletnie zbity z tropu. 
- Drobna sprzeczka. - odburknęłam. 
- Jeśli to jest drobna sprzeczka, to nie chcę wiedzieć czym jest dla ciebie prawdziwa kłótnia. - tym razem wtrącił się Duff. 
- Boże, dajcie już spokój i zostawcie nas same. I tak macie niedługo próbę. - powiedziała Michelle i opadła na łóżko. 
Nic już nie powiedzieli, zrobili tak jak kazała. Usiadłam koło niej i mocno ją przytuliłam. Wtuliła się we mnie i poczułam, jak wilgotnieje mi rękaw. Ta sytuacja widocznie ją przerosła. I wcale się jej nie dziwię. Bo mimo, że podczas tej całej kłótni udawałam twardą, to myślałam, że w pewnym momencie nie dam rady. Ale nie mogę tego okazać. Przynajmniej nie teraz, kiedy ona jest w takim stanie. Chociaż już od jakiegoś czasu miałam dziwne wrażenie, że coś się stanie. Wszystko szło zbyt idealnie. I wykrakałam. Odsunęłam ją na chwilę od siebie i podeszłam do gramofonu, który przywiozła z Lafayette. Pamiętam go bardzo dobrze. W końcu odziedziczyła go po swojej mamie. Sięgnęłam do pudła z winylami i wyciągnęłam "American Prayer" Doorsów. 
- Przestańmy myśleć o tej sytuacji chociaż przez chwilą i po rozkoszujmy się poezją Morrisona, co Ty na to? - odwróciłam się do niej i posłałam serdeczny uśmiech. 
- Dziękuję. Naprawdę. - powiedziała dosyć cicho i słabo odwzajemniła mój uśmiech.
- Od tego tu też jestem. - wróciłam do niej na łóżko i znowu się do siebie wtuliłyśmy. Nie wiem jak, ale zasnęłyśmy. Widocznie to całe zajście miało na nas nie tylko wpływ psychiczny. 

Obudziłam się z dosyć dużym bólem głowy i od razu skierowałam mój wzrok na zegarek. Była już 18, więc chłopaki pewnie już dawno skończyli próbę. Wyczołgałam się z łóżka tak, aby nie obudzić mojej przyjaciółki i udałam się do kuchni. Przy okazji spojrzałam w lustro wiszące w korytarzu. Wyglądałam okropnie. Typowy "artystyczny nieład" na głowie, lekko rozmazany makijaż. Niezbyt się tym przejęłam, w końcu byłam u siebie w domu. Od razu zaczęłam szukać jakichś tabletek, bo ból nie ustępował. Kiedy w końcu je znalazłam, wzięłam dwie i popiłam szklanką zimnej wody, tak na wszelki wypadek. Chciałam już usiąść, kiedy usłyszałam pukanie do drzwi. Pewnie to była któraś z dziewczyn. Mozolnie poczłapałam w stronę wejścia, i kiedy otworzyłam ogarnęło mnie lekkie zdziwienie.  
- Może nie powinienem przychodzić dzisiaj, tylko jutro czy coś... - wymamrotał Duff, patrząc na mnie. Nie można go było winić.
- Daj spokój, wchodź. - wpuściłam go do środka i zaprowadziłam do "telewizorni". - Myślałam, że po próbie będziesz dosyć zmęczony i ogólnie już nie spodziewałyśmy się żadnych wizyt, więc wybacz moje nieogarnięcie. - kiedy to powiedziałam, zaobserwowałam na jego twarzy lekki uśmiech. - Co cię sprowadza? 
- Po prostu się martwiłem, bo po tej całej akcji z Axlem byłem totalnie zdezorientowany, no i wściekły. - kiedy to mówił, uważnie mu się przyglądałam. Boże, Claudia, przestań idiotko! - Więc chciałem-
- Czemu masz zadrapanie na policzku? - przerwałam mu i przyjrzałam mu się jeszcze bardziej, przysuwając się do niego.
- Nic. - odpowiedział, wbijając swój wzrok w podłogę.
- Duff, znamy się nie od dziś. Z kim się biłeś? - zapytałam prosto z mostu. 
-... - cisza. 
- Prędzej czy później i tak się dowiem, a wolałabym to usłyszeć z twoich ust. - spojrzałam na niego niczym jego matka, co w pewnym sensie poskutkowało.
- Z Axlem. - wypalił.
- Przepraszam, czy ja się przesłyszałam? 
- Sama chciałaś odpowiedzi to masz. - teraz przeniósł swój wzrok z podłogi na mnie, oczekując mojej dalszej reakcji.
- Czemu? - zdołałam tylko wydusić z siebie to pytanie, chociaż kłębiło się w mojej głowie parę innych. Z Axlem? Czemu akurat z nim? Przecież w domu było wszystko okej. A może coś zaszło na próbie? 
- To chyba oczywiste? 
- No widocznie nie. 
- Mimo, że jesteśmy teraz kolegami z zespołu to kurwa nie pozwolę, aby cię tak bezpodstawnie obrażał. - wysyczał przez zęby i zacisnął pięści. Zrobiło mi się głupio... Bo znając rudego, granie razem z Duffem stoi teraz pod znakiem zapytania. Przeze mnie. A przecież ja sama się o to wręcz prosiłam, wiedziałam jaki on jest a i tak porwałam się z nim na kłótnię. I gdyby nie Jeffrey, to pewnie miałabym teraz obitą mordę, mówiąc brzydko. 
- Nie musiałeś... - wyszeptałam, bo było mi po prostu wstyd. 
- Musiałem. 
- Przyniosę Ci lodu. - wstałam, nie patrząc na blondyna i poszłam po woreczek z lodem. Świetnie. Mogło im się naprawdę udać, Duff w końcu by spełnił jedno ze swoich marzeń, ale ty to zjebałaś. Brawa dla mnie. Dobra, co się stało to się nie odstanie. W głowie już powoli układałam plan. Przy najbliższej okazji przeproszę tą wiewiórę i poproszę o schowanie urazy do chłopaka, którą pewnie ma. Będzie mnie to dużo kosztować, ale jestem mu to winna. 

Wróciłam na swoje miejsce, tym razem siadając jeszcze bliżej. Nic nie mówiliśmy, ujęłam jego twarz w swoje dłonie i delikatnie przyłożyłam opakowanie. Poczułam, jak on też przysuwa się coraz bardziej, ale nic z tym nie zrobiłam. Nie mogę się dłużej oszukiwać, ciągnie mnie do niego. Zawsze tak było. I ja chyba też nie byłam mu obojętna. Gdybym wtedy nie uciekła, kto wie czy nie bylibyśmy nadal razem. Lód zaczął trochę topnieć, więc odłożyłam go na bok. Tym razem to Duff położył swoją rękę na moim policzku. Czułam, jak serce zaczynało mi bić coraz szybciej. Znowu czułam się jak wtedy, kiedy miałam 16 lat. Wspomnienie tamtych świąt również wróciło. Ale tym razem nie ucieknę. Nie mogę przez całe życie bać się zaangażowania. Teraz albo nigdy. Nasze usta już miały się spotkać, kiedy...

- Kurwa. - przeklnął chłopak i trochę się odsunął.
- Pójdę odebrać. - powiedziałam zażenowana i jednocześnie wściekła. Ten, kto teraz zadzwonił - spłoń w piekle, skurwysynie. Podeszłam do telefonu i podniosłam słuchawkę. 
- Halo? - odezwałam się w miarę spokojnie i czekałam na odpowiedź.
- Czy to Claudia Liddel przy telefonie? - spytał nieznajomy mi głos.
- Zależy kto pyta. - wymamrotałam. 
- Proszę mi powiedzieć czy to Claudia, to bardzo ważne. - tym razem mogłam stwierdzić, że osobą po drugiej stronie był mężczyzna. Jednak nadal nie miałam pojęcia kto to mógł być. 
- Tak, tu Claudia. A czy teraz mogę się dowiedzieć z kim mam niebywałą przyjemność rozmawiać? - powiedziałam z wyczuwalnym sarkazmem w głosie, na co chyba ten ktoś się speszył, bo długo nie odpowiadał. Już miałam się rozłączyć, kiedy nagle "ktoś" się odezwał.
- Nie mogę Ci teraz powiedzieć kim jestem, ale bardzo mi zależy na spotkaniu. Nie zdziwię się, jeśli odmówisz, ale proszę. Bardzo mi na tym zależy. - zaczął błagać, co lekko mnie przeraziło. Kto aż tak chciałby się ze mną spotkać? I co jeszcze dziwnego mnie dziś spotka? 
- Skąd mam wiedzieć, czy nie jesteś jakimś psychopatą, który naciąga takie dziewczyny jak ja, a potem gwałci je gdzieś w parku i porzuca? - kiedy to powiedziałam, Duff spojrzał na mnie wyraźnie zaniepokojony, co trochę mnie rozbawiło. 
- Uwierz mi, nigdy bym cię nie skrzywdził. Po prostu mi uwierz. Proszę. - rany, ten facet nie dawał za wygraną. 
- Dobrze, zgadzam się. Ale pod jednym warunkiem. 
- Dziękuję! Jakim warunkiem? - spytał wyraźnie podekscytowany.
- Powiedz mi jak się nazywasz. - po raz kolejny zapadła cisza, jednak cierpliwie czekałam.
- Naprawdę, nie mogę Ci tego powiedzieć. Ale... mów mi Chris. Moglibyśmy się spotkać jutro?
- W sumie to nie mam nic do roboty... Chris. Możemy się umówić o 14:30 w klubie Rainbow, pasuje? - sama nie mogłam uwierzyć, że godzę się na spotkanie z jakimś psychopatą, ale ciekawość aż zżerała mnie od środka. I to imię... Chris. Coś mi ono mówiło, ale nie mogłam sobie przypomnieć co. 
- Postaram się tam być. Jeszcze raz Ci dziękuję, Claudia. 
- Nie ma za co... Ale, jak cię poznam? Halo? - ów tajemniczy ktoś się rozłączył. Kiedy odłożyłam słuchawkę stałam jeszcze przez chwilę zdezorientowana tym telefonem, ale z tego stanu wyrwał mnie Duff. 
- Co to miało być? - zapytał lekko zirytowany.
- Co miało być? - próbowałam udawać głupią, bo nadal dziwnie się czułam i nie mogłam znaleźć odpowiedniej odpowiedzi. 
- Ten telefon. Z tego co udało mi się wyłapać, to właśnie zgodziłaś się na spotkanie z jakimś nieznajomym facetem, który równie dobrze może okazać się jakimś świrem. 
- Powiedz mi coś czego nie wiem. - wypaliłam i wyszczerzyłam się do niego najlepiej jak potrafiłam. Ten tylko westchnął bezradnie.
- Idę jutro z Tobą. - stwierdził i ruszył w stronę wyjścia. 
- Jak sobie chcesz. Nie zostajesz na noc? - zapytałam, kiedy odprowadzałam go do drzwi.
- A masz na to ochotę? - na jego twarzy zagościł typowy zadziorny uśmiech, ale tym razem się nie dałam.
- Dobrze, jeśli chcesz jutro ze mną iść to idź i się wyśpij. Bądź tu o 14. - rozkazałam i z uśmiechem zamknęłam mu drzwi przed nosem. Wiedziałam, że się nie obrazi więc zrobiłam to bez wyrzutów. 

Udałam się do łazienki i spojrzałam po raz kolejny w lustro. Nawet nie poczułam, że moje policzki przybrały kolor intensywnej czerwieni, która teraz wzmocniła się jeszcze bardziej. Świetnie. Czy to przez te wydarzenia sprzed paru chwil, czy może jednak mnie coś bierze? Zresztą, nieważne. Okaże się w przeciągu paru dni. Weszłam pod zimny prysznic i pozwoliłam, aby woda uderzała moje ciało. Automatycznie się wyłączyłam, tylko stałam i nie myślałam o niczym. Nie myślałam o Duffie, ani o tajemniczym telefonie, ani o sprzeczce i o tym, że będę musiała przeprosić tego rudego skurwiela. Kompletnie nic, pustka. Która ostatnio dopadała mnie coraz częściej. I to mnie zaczynało martwić. Gdybym popadła w jakiś nałóg, to byłoby po mnie w przeciągu najbliższego roku. Na szczęście od narkotyków stronię, a alkohol zażywam z umiarem. I tego się trzymajmy. Z tego dziwnego stanu wyrwało mnie pukanie, a wręcz łomotanie do drzwi. Widocznie Michelle już się obudziła. Zakręciłam wodę, owinęłam się ręcznikiem i wyszłam. 
- Pali się czy może Freddie Mercury czeka przed naszym mieszkaniem? - zażartowałam, na co ona tylko zmroziła mnie wzrokiem.
- Siedziałaś tam od ponad godziny! Myślałam, że coś się stało! I nie zapominaj, że teraz z kasą u nas krucho, więc nie możemy sobie pozwalać na tak długie kąpiele! - wyrecytowała tą swoją reprymendę, na co tylko się uśmiechnęłam.
- Wyluzuj kochanie, nie jestem aż taką niezdarą aby zrobić coś sobie pod prysznicem. A o pracę się nie martw, niedługo coś znajdę. - ominęłam ją i skierowałam się do swojego pokoju. 
- Tak? A skąd jesteś tego taka pewna? - spytała, widocznie zaintrygowana moim pozytywnym nastawieniem.
- Nie wiem... po prostu mam przeczucie. 

***
Sen miałam dosyć niespokojny. Nie mogę nawet sprecyzować tego, co mi się śniło. Dziwne, zniekształcone twarze, które wciąż się ze mnie naśmiewały i kpiły ze mnie. Z mojego życia. Wyglądu. Wszystkiego. Może ten sen był odzwierciedleniem moich ostatnich myśli. Jeśli tak, to musiałam w końcu się wziąć w garść. I znaleźć coś, co by mnie zajęło. Jak na przykład praca. Naprawdę miałam wrażenie, że niedługo coś znajdę. Chociaż z natury nie lubię sobie robić nadziei, bo potem nie mogę znieść rozczarowania. Tym razem było inaczej. Spojrzałam na zegarek. Była 13:30. Bosko. Za pół godziny ma być tutaj Duff, a potem mamy iść na to pieprzone spotkanie. Michelle pewnie już dawno nie ma, dzisiaj miała spędzić z małą cały dzień na zewnątrz. Szybko wzięłam jakieś przypadkowe ciuchy i pognałam do łazienki. Umyłam zęby, twarz, przeczesałam włosy. Podstawy zaliczone. Lekko poprawić rzęsy tuszem i tą część mamy już za sobą. Wbiłam się w podarte jeansy i założyłam wyciągniętą koszulkę z The Who. Nie miałam zamiaru się stroić, bo po co? Dla Duffa nie musiałam, a dla obcej osoby tym bardziej. Akurat skończyłam się szykować, kiedy usłyszałam pukanie do drzwi. Ja to mam wyczucie. 
- Witam. - przywitałam go z uśmiechem, którym próbowałam zamaskować moje zdenerwowanie. Tak, im bliżej było do tego spotkania, tym większe miałam wątpliwości czy to aby na pewno dobry pomysł.
- Cześć. Gotowa? - spytał, odwzajemniając mój gest. Lubiłam, kiedy się uśmiechał. 
- Wezmę tylko kurtkę i idziemy. 

***
Dojście do Rainbow zajęło nam 20 minut, więc mieliśmy jeszcze trochę czasu. Usiedliśmy w takim miejscu, aby ów przybysz mógł nas zobaczyć. Chociaż zastanawiałam się, jak miałby mnie poznać? Przez całą drogę głowiłam się, kto to mógł być, ten Chris. To imię coś mi mówiło, ale jak na złość nie mogłam sobie teraz nic przypomnieć. W głębi ducha liczyłam na to, że sobie odpuści i nie przyjdzie, a ja najwyżej wypiję piwo z Duffem. 
- Denerwujesz się? - zapytał nagle blondyn.
- Nie, czemu tak uważasz? - zaśmiałam się głupkowato i wbiłam wzrok w stół.
- Nie masz co zrobić z rękoma i widać, że jesteś spięta. Kogo jak kogo, ale mnie nie oszukasz. - stwierdził i spojrzał na mnie tymi swoimi oczami.
- Nie bądź taki pewniak. - odgryzłam mu się, na co obydwoje tylko się roześmialiśmy. 
Wzdrygnęłam się, kiedy poczułam na swoim ramieniu czyjąś dłoń. Gwałtownie się odwróciłam, i przed moimi oczami pokazał się mężczyzna koło 50, elegancko ubrany z ułożonymi włosami. Kompletnie nie wiedziałam, co tego typu człowiek mógłby ode mnie chcieć.
- Czy Ty... jesteś Claudia? - zapytał dosyć niepewnie.
- Tak... A czy ty to mniemany Chris? - zmierzyłam go wzrokiem po raz kolejny, aby dodać sobie przewagi i pewności siebie. 
- Moja odpowiedź również brzmi tak. Czy moglibyśmy porozmawiać na osobności? Zapewniam, że nic Ci nie zrobię. - zanim cokolwiek mu odpowiedziałam, wtrącił się Duff. 
- Takie zapewnienia może sobie pan wsadzić tam, gdzie słońce nie dochodzi. 
- Młody człowieku, uważaj na swoje słowa. - odpowiedział mu spokojnie, acz stanowczo Chris.
- Tak? A to niby z jakiego powodu? Kim Ty właściwie jesteś, aby prosić Claudię o spotkanie nic o sobie nie mówiąc? - jego ton głosu był już zdecydowanie głośniejszy i agresywniejszy.
- Jestem jej ojcem. 
Zapadła niezręczna cisza. W jednym momencie pojawiło się tysiąc myśli w mojej głowie, jakby ktoś otworzył ul ze stadem rozwścieczonych pszczół. Jak mogłam tego nie skojarzyć? Przecież mój ojciec miał na imię Christopher. Chociaż w sumie miałam prawo zapomnieć. Odkąd od nas odszedł, jego imię już nigdy więcej nie zostało wypowiedziane. Nagle uderzyła mnie fala nienawiści. To przez niego mama się zmieniła. To przez niego się na mnie wyżywała. To przez niego nie miałam w niej najmniejszego wsparcia. Czułam, jak łzy cisną mi się do oczu, ale nie mogłam się rozpłakać. Nie teraz. Musiałam zachować twarz.
- Duff, proszę, zostaw nas samych. 
- Jesteś pewna? - zapytał, wciąż podejrzliwie patrząc na Chrisa.
- Tak. Przyjdź za godzinę.
Nic już nie powiedział, zrobił tak jak kazałam. Muszę mu potem za to podziękować. Na jego miejsce usiadł on. Nie dziwię się sobie, że go nie poznałam. Ostatni raz widziałam go 15 lat temu. Zsiwiał, przytył. Czas nie był dla niego widocznie łaskawy. Ale sądząc po ubiorze, nie było chyba aż tak źle. 
- Wyrosłaś... - powiedział tak cicho, że prawie go nie usłyszałam.
- Nie byłoby to normalne, abym po piętnastu latach była nadal małą dziewczynką. - nie chciałam ani nie miałam ochoty być dla niego miła. Nie po tym wszystkim. Jego odejście pociągnęło za sobą łańcuch nieszczęśliwych zmian i wydarzeń.
- Masz rację... Słuchaj, nie mam zamiaru wypytywać Cię o twoje życie prywatne, przynajmniej nie teraz. Chciałem Cię przeprosić. - wypowiedział to ze słyszalnym bólem w głosie, ale na mnie to nie działało.
- Wiesz, "tato", te przeprosiny możesz sobie wsadzić. Naprawdę. Bo one nie naprawią tego, co stało się w minionych latach. - coraz trudniej było mi się opanować, nienawiść zaczynała aż się wylewać.
- Rozumiem... Naprawdę, nie spodziewałem się, że mama aż tak się zmieni... To była nasza wspólna decyzja. Żałuję, że zrobiłem to w taki sposób jaki zrobiłem. 
- Wiesz co? Nawet mnie nie wkurwiaj takim gadaniem. Nie spodziewałeś się? Założę się, że nie wiesz nawet połowy tego, co się działo po twoim odejściu. Nie wiedziałeś o tym, jak mnie traktowała. Jakie miała do mnie podejście. Jak musiałam jadać obiady u Michelle, wychowywać się u niej. Bo moja własna matka mnie nienawidziła. Jakbym to ja jeszcze była temu winna! - nie wytrzymałam. Pękłam. Strużki łez pociekły mi po policzkach, a ludzie wokół skierowali na nas swój wzrok. Nie chciałam dłużej tu być i słuchać tych bredni. Wybiegłam stamtąd, słysząc, jak mnie woła. Ale zignorowałam to. 

Biegłam najszybciej jak mogłam, nadal płacząc z nadzieją, że Duffowi się nigdzie nie spieszyło i nadal gdzieś tu spacerował. Stanęłam i rozejrzałam się wokoło. Nie było po nim śladu. Usiadłam bezradnie na pobliskiej ławce i schowałam twarz w kolanach. Nie obchodziło mnie to, czy ktoś na mnie patrzy czy nie. Czego on oczekiwał? Że mnie przeprosi i pogadamy jak córeczka ze swoim najukochańszym tatusiem? Kpiny. Gdybym wiedziała, że tak przebiegnie to "spotkanie" to w ogóle bym nie przychodziła. Jestem już dorosła, ojciec nie jest mi do niczego już potrzebny. 

Powoli zaczęłam się już uspokajać, jednak nadal nie było dobrze. Poczułam, jak ktoś siada obok i mnie obejmuje.
- Wiedziałem, że nie powinienem stamtąd iść. 
- Duff, co Ty tu robisz? - spytałam zaskoczona. 
- Po prostu... miałem przeczucie. Nie pytaj. - powiedział, i objął mnie jeszcze mocniej.
- Nie wiem, co on sobie wyobrażał... Że porozmawiamy sobie o dupie maryni? Jak najlepsi przyjaciele? To przez niego matka się taka stała. Była dla mnie okropna, najgorsza! - wykrzyczałam i po raz kolejny się rozkleiłam. 
- Już, spokojnie. Jeśli nie będziesz chciała to nie musisz się już z nim spotykać. Zostawił was, więc nie ma żadnego prawa nad tobą. - te słowa widocznie na mnie podziałały, bo łkanie ustąpiło i zaczęło się robić lepiej, lżej. 
Siedzieliśmy tak póki do końca się nie ustabilizowałam. Rozprostowałam nogi i przetarłam oczy. Wszystkie złe emocje gdzieś się rozpłynęły, ponieważ nie czułam już nic. Taką jakby pustkę, a jednocześnie lekkość. Być może cały ten ciężar spowodowany wspomnieniami o ojcu zniknął tak, jak zrobił to on przed wieloma laty. Wstałam z ławki i lekko się przeciągnęłam. 
- Już Ci lepiej? - zapytał i również wstał. 
- Tak, zdecydowanie. Dziękuję. - odpowiedziałam i lekko się uśmiechnęłam.
- Nie ma za co. - tym razem to on się uśmiechnął, a wręcz się wyszczerzył. Jak to na mnie działało.
- Duff? 
- Tak?
Nic już nie powiedziałam, zarzuciłam ręce na jego szyję i wpiłam się w jego usta. Nie mogłam się oderwać, od tak dawna już tego pragnęłam. Tym razem nikt nie mógł nam przeszkodzić. Blondyn był wyraźnie zaskoczony tym gestem, ale nie odepchnął mnie, a pogłębił pocałunek. Nie potrzebowałam już niczego.

8 komentarzy:

  1. no w końcu! przez całą majówkę nie mogłam doczekac się nowego rozdziału i naprawdę było warto czekać.
    bo w końcu Duff i Claudia się pocałowaaaali. Arrw. Taki mam jakoś 'słodziaśny' nastrój dzisiaj.
    Ojciec Claudii za wiele sobie wyobraża. Zwykłe przepraszam nie wynagradza krzywd, nieświadomie wyrządzonych przez lata,
    czekam na kolejne ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Super rozdział, nie widać, że pisany pod jakąkolwiek presją ;)
    Heh, nie myślałam, że to ojciec Claudii, dopiero jak tam przyszedł "mężczyzna koło 50, elegancko ubrany z ułożonymi włosami" to się domyśliłam :3

    Duff i Claudia się pocałowali! Super, ciekawe jak tam dalej między nimi będzie.
    Czekam na następny :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Nareszcie ;) Warto było czekać.
    Co ten ojciec Claudii sobie myśli? 15 lat go nie było i chciał od tak pogodzić się z córką? Dupek.
    Claudia i Duff się nareszcie pocałowali. Czekałam na to i czkałam. W końcu. Fajnie by było gdyby byli razem.
    Czkam na ciąg dalszy i powodzenia.

    OdpowiedzUsuń
  4. Awwww! ^o^
    Chyba tylko tyle mogę z siebie wydusić.
    Rozdział bardzo dobry, nie powinnaś być rozczarowana. Może nie jest tak rozbudowany jak poprzednie, ale to w niczym nie przeszkadza ;).
    Teraz trzymam kciuki za Michelle, mam nadzieję, że nowy rozdział szybko się pojawi :3. /Joan

    OdpowiedzUsuń
  5. No nareszcie! Cały czas tutaj zaglądałam z nadzieją że coś dodałyście i się wreszcie doczekałam :D
    Czytam wasze opowiadanie od samego początku, ale jakoś nie układało mi się z pisaniem komentarzy pod waszymi rozdziałami. Eee no sorry, kiedyś chyba jeden komentarz dodałam x'D
    W sumie to wcale nie czuć że rozdział jest pisany pod presją. Wszytko jest fajnie, lekko, napisane. Bardzo fajnie się to czyta.
    A teraz przejdźmy do treści.
    Ja na miejscu Claudii tez bym tylko czekała, aby wejść do tego pokoju x'D Kłótnia Axl'a z nią była po prostu cudna x'D Wiem, jestem trochę dziwna, że się lubuje w takich scenach. Bardzo się ciesze że Izzy się "włączył" do awantury i ich rozdzielił.
    Strasznie byłam ciekawa kim jest ten Chris, ale na pewno nie spodziewałam się że to będzie jej ojciec... Masakra, co on sobie myśli? Zwykłe przepraszam w takiej sytuacji na pewno nie wystarczy. Bardzo dobrze że Duff nie poszedł sobie. Tak przynajmniej Claudia miała w nim od razu oparcie...
    Pocałowali się! <3 Jestem zadowolona, ale w sumie też troszkę rozczarowana, bo myślałam, a może bardziej miałam nadzieję że coś będzie z Izzy'm, no ale cóż... I tak jest bardzo fajnie!
    I teraz jeszcze moment Michelle x'D Michelle i Axl'a... Mam nadzieję że oni w końcu się pogodzą, ona mu wybaczy i będą razem. Oni jak dla mnie strasznie do siebie pasują, i po prostu muszą, muszą być razem ;)
    Troszkę się rozpisałam, ale cóż...
    Wiem że nie za bardzo macie teraz czas poczytywać inne blogi, ale jak takowego chwilkę znajdziecie to zapraszam do mnie.
    Pozdrawiam was obie i czekam na następny rozdział. (Mam nadzieję że dodany szybciej niż ten ;))

    OdpowiedzUsuń
  6. Własnie miałam skomentowań, ale przypomniałam sobie, że wszystko Ci napisałam na gg. Więc moją opinię znasz. XDDD Teraz czekam na rozdział Miśki. :3

    OdpowiedzUsuń
  7. Dziękujemy za tak rozbudowane komentarze i za to, że chciało wam się tyle czekać na ten rozdział, naprawdę. Strasznie to doceniamy. <3

    OdpowiedzUsuń
  8. DUFF I CLAUDIA <33333 OOO TAK :D

    OdpowiedzUsuń