Rozdział 11



Michelle

W szkole miałam gnój za całodzienne wagary. Nie wiem skąd nauczyciele w ogóle o nich wiedzieli, ale to było najmniej teraz istotne. Jak zawsze poszła gadka szmatka, że to Axl sprowadza mnie na złą drogę. No jasne, bo on nie ma nic lepszego do roboty, pomyślałam. Próbowałam go bronić za co bym jeszcze dostała od niego ochrzan, ale i tak oni wiedzieli lepiej jacy my jesteśmy. Skończyło się na tym, że ja wylądowałam u dyrektorki, a zaraz po tym jak już byłam w gabinecie doszedł rudy.
-Michelle, co się dzieje?- szepnął do mnie po cichu, korzystając z okazji, że kobieta z kimś rozmawiała. Totalnie nie wiedział o co chodzi.
-Twierdzą, że masz na mnie okropny wpływ.- zaśmiałam się pod nosem.
-I mają rację…- zamruczał. Uwielbiałam gdy tak robił. Objął mnie w pasie i przyciągnął do siebie.
-Witam was.- powiedziała uprzejmym głosem.
-Dzień dobry.
-Ostatnio doszły mnie słuchy, że opuszczasz przez Williama lekcję droga Panno White.
-No jasne, bo wszystko zawsze moja wina, no nie? – odezwał się chłopak.
-Pytam się Panny White, nie ciebie Bailey.- odpowiedziała stanowczym tonem.
-Axl nie ma z tym nic wspólnego, nie wywiera na mnie żadnego złego wpływu.
-Jakoś w to szczerze wątpię…
-Po cholerę byśmy mieli kłamać?- odezwał się rudy, przy tym drugim słowie kobieta zrobiła surową minę. Niby taka mała szkoła, a nauczyciele się przywalali do ciebie o byle gówno. Po kolejnych 5 minutowych rozmowach w końcu wyszliśmy z gabinetu dyrektorki. Wyszło na nasze.
-Mmm... Michelle mam na ciebie taki zły wpływ…- szeptał mi do ucha gdy kierowaliśmy się w stronę naszych sal (akurat mieliśmy lekcje naprzeciwko siebie).
-Okropny… - mruknęłam cicho, przybliżając swoje wargi do jego. Nigdy taka nie byłam. Naprawdę nigdy. W końcu nie chodziliśmy ze sobą długo, ale… ciągnęło mnie do niego. Jak do żadnego z moich chłopaków. Jednak miał on na mnie zły wpływ. Ale nie wiedzieć czemu, właśnie to mnie w nim kręciło najbardziej.
-Ogólnie miałem ci się już wcześniej zapytać. Masz na dzisiaj jakieś plany?
-Dzisiaj… nie. Jestem wolna, a co?- zapowiadało się ciekawe jeśli już mnie pytał czy jestem wolna.
-No to ustalone. Wbijasz dzisiaj ze mną na imprezę do Izziego. Jego starzy gdzieś wyjechali więc ma do dyspozycji wolny dom. -powiedział cały podekscytowany.
-No ok, a gdzie on mieszka? Bo nie chcę się zgubić i spóźnić się na imprezę. A tym bardziej u Jeffreya.
- Nie martw się kochanie, będę po ciebie o 19:30.- dał mi buziaka w czoło i wszedł do klasy. Zrobiłam to samo.
Lekcję dłużyły się bardziej niż zwykle, nawet nie wiedziałam, że to jest możliwe. Praktycznie cały czas myślałam jak będzie wyglądać ta domówka oraz o tym, co teraz robi Claudia.  Możliwe że siedziała w sali tak jak ja, albo spieprzyła ze szkoły z swoim nowym kolegą.
Gdy tylko usłyszałam dzwonek kończący moją ostatnią lekcję, wybiegłam ze szkoły i udałam się do domu by się przygotować. Pierwsze co to zrobiłam sobie jakieś kanapki, byłam strasznie głodna. Po zjedzeniu posiłku, wzięłam odświeżający prysznic i szybko wysuszyłam moje włosy oraz zrobiłam makijaż. Stwierdziłam, że mam jeszcze czas do wyjścia więc nie będę się ubierać w wyjściowe ciuchy tylko w jakąś koszulkę. Najpierw zaczęłam oglądać telewizję, jednak moja siostrzyczka przełączyła sobie na bajki, więc ten pomysł raczej nie wypalił. Poszłam poćwiczyć grę na gitarze. I tak nie miałam nic lepszego do roboty. Przez cały czas oczekiwania na Axla grałam na instrumencie szlifując moją grę. W końcu nadeszła 19:15. Te kilka godzin czekania to były męczarnie. Ubrałam szybko moje obcisłe skórzane spodnie oraz koszulkę z ćwiekami, którą dostałam na święta od Claudii. Lekko natapirowałam moje włosy, rzadko to robiłam lecz dzisiaj jest specjalny dzień. Pierwsza impreza u kumpli. Świetnie!
Zbiegłam szybko na dół i poinformowałam  tatę, że mogę dzisiaj nie wrócić do domu. Nie ucieszyła go ta wiadomość, jednak co on mógł poradzić na 16-letnią dziewczynę? Szczególnie taką jak ja? Axl przyszedł 5 minut wcześniej. Gdy tylko wyszłam z domu usłyszałam jak gwiżdże. Momentalnie się zarumieniłam.
- No, no, nigdy bym się nie spodziewał, że zobaczę cię tak ubraną.- objął mnie w talii i spojrzał głęboko w oczy.
-Wiesz, jak ci się nie podoba to zawsze mogę iść się przebrać... Nie ma sprawy.- zrobiłam obojętną minę i pokazałam kciukiem na mój dom.
-Dziewczyno, mowy nie ma. Tylko jak ja przeżyje te wszystkie spojrzenia facetów na ciebie…
-Hahaha, nie przesadzaj, nikt się nie będzie patrzył. A w ogóle to zbierajmy się już bo, Izzy pewnie na nas czeka.
 Szliśmy jakimiś pobocznymi uliczkami. Chłopak tłumaczył, że tak niby będzie szybciej jednak wątpię, by była jakaś różnica. No może 10 minut.  Przed domem stali jacyś ludzie. Nikogo tam nie znałam. No, oprócz kilku osób ze szkoły, ale to i tak tylko z widzenia.
-Michelle!- krzyknęła moje imię jakaś dziewczyna z okna, dopiero po chwili zorientowałam się, że to ta upierdliwa Abby. Pomachałam jej i weszliśmy do środka poszukać naszego przyjaciela.  Znaleźliśmy go w salonie, akurat zabawiał się z jakaś laską która już była kompletnie pijana. Wzięliśmy dwa tanie wina i udaliśmy się na górę, dodatkowo Axl jeszcze przywalił  komuś w gębę. Niby spojrzał się na moją pupę.
Praktycznie po 3 godzinach imprezy ja wypiłam dwa magiczne trunki  za to mój chłopak 4. On był dopiero lekko wzięty, za to ja mocniej. Jak zawsze, powinnam się już do tego przyzwyczaić. Stwierdziliśmy że zobaczymy co się dzieje na dole. Powiem wam, że tylu narąbanych i naćpanych osób w jedynym domu jeszcze nie widziałam. Izzy tańczył z jakąś dziewczyną. Co?! Nie mogłam uwierzyć, on naprawdę tańczył! Hahah, nigdy nie zapomnę tego widoku! Wzięłam łyk wina i sama zaczęłam poruszać się w rytm muzyki. Axl stwierdził, że on nie będzie na razie tańczyć, bo woli zapalić. Powiedział tylko, że idzie przed dom i zaraz wróci. Ja w tym czasie nadal piłam i kołysałam się. Poczułam nagle na moich biodrach czyjeś ręce. Ku mojemu zaskoczeniu był to nasz brunecik. Zaczęliśmy tańczyć, jeśli można to tak w ogóle nazwać. Wtuliłam twarz w jego ramię. Z dziwił mnie ten gest ponieważ zawsze byłam dość nieśmiała w stosunku do niego. Ale… on był naprawdę dobrym przyjacielem. Claudia miała z nim o wiele lepszy kontakt, ale co tam. Mi też się z nim od czasu do czasu dobrze gadało. Jeffrey opowiadał mi trochę o ludziach którzy dzisiaj przyszli. Cóż... ewidentnie nie było to moje wymarzone towarzystwo, jednak wcale nie musiałam z nimi rozmawiać. Mogłam się świetnie bawić z Axlem i Izzym. Piosenka się skończyła, a wraz z tym nasz taniec ponieważ zawołała go jakaś blondynka. Przeprosił mnie i poszedł do niej. Akurat w tym samym czasie wróciła wiewiórka z winem i pociągnęła mnie z powrotem do góry. Zamknęliśmy się oboje w pokoju przyjaciela, by nikt nam nie przeszkadzał. Axl puścił jakąś płytę poczym przyciągnął mnie do siebie popijając kolejne wino, ja odmówiłam. Chciałam mieć jeszcze jakąś świadomość tego co się dzieje wokół mnie. Akurat w tle leciało Led Zeppelin – Black Dog. Zaczęliśmy się kołysać w rytm piosenki.
-Oh, oh, child, said the way you swing, gonna make you burn, gonna make you sting.- śpiewał mi do ucha tym swoim głębokim głosem. Aż przeszły mnie ciarki. Czułam jak zsuwa swoje dłonie z pleców na moje pośladki. Zamruczałam cicho, wbrew swojej woli. Dokładnie tak reagowałam na jego dotyk, pragnęłam go. Cholernie mocno. Jednak wiedziałam, że jest na to za wcześnie. Kurwa byłam z nim dopiero kilkanaście dni, jednak jego dotyk… Zaczął delikatnie muskać moją szyję swoimi wargami. Po chwili wędrował nimi coraz wyżej, aż odnalazł moje usta. Wsunął język między moje wargi i zaczął pieścić nim moje podniebienie. Z każdą sekundą nasze podniecenie rosło. A on stawał się bardziej agresywny. Przenieśliśmy się na łóżko nie przerywając pocałunku.  Wodził dłonią po mojej talii, a ja wplotłam rękę w jego cudowne rude włosy. Chłopak zaczął podnosić mi koszulkę coraz wyżej, co mnie tylko jeszcze bardziej nakręcało. W końcu pozbyliśmy się górnej części garderoby. Przejechał delikatnie palcem po moim nagim ramieniu powodując u mnie dreszcz ekscytacji. Przyciągnęłam go do siebie jeszcze bliżej. W tle leciała jakaś muzyka, nawet nie zwróciłam uwagi na tytuł ani wykonawcę. Teraz liczył się tylko on. Cały drżał, ja tak samo. Pragnęliśmy siebie nawzajem. Zjeżdżał dłońmi w dół, aż znalazł się przy krawędzi moich spodni. Nie minęła minuta, a już ich nie miałam na sobie. Teraz leżały gdzieś na podłodze. Próbowałam mu rozpiąć rozporek jednak nie mogłam, przez to, że troszkę za dużo wypiłam. Chłopak zrozumiał o co mi chodzi. Sam ściągnął dalsze ubranie pozostając w bokserkach. Jego włosy pieściły moją nagą skórę, za to usta dekolt. Gdy tylko poczułam że jego palce sięgają do zapięcia mojego stanika coś się we mnie włączyło. Jakby jakimś alarm, że to jeszcze nie ten czas.
-Axl… poczekaj.- szepnęłam cicho bojąc się reakcji chłopaka. W końcu od byłego dostałam po twarzy za to, że nie chciałam uprawiać z nim seksu.
-Co się dzieje?- odpowiedział zdezorientowany.
-No bo… ja chyba jeszcze nie jestem gotowa. Kocham cię, ale wiesz... jesteśmy dopiero ze sobą od kilkunastu dni. To jest za wsześnie.- nie mogłam na niego spojrzeć, mówiąc to patrzyłam się w okno. Nie wiem co się stało. Było cudownie naprawdę, ale jaką miałam pewność, że nie chciał mnie po prostu zaliczyć i zostawić?
-Aaa, o to chodzi. Zrobiłem coś nie tak, prawda?
-Nie, nie. Po prostu… myślę, że to może zaczekać.  Było i jest cudownie nadal, tylko że... no ja jeszcze nie mogę.
-No ok. Skoro tak, to przecież nie będę cię do niczego zmuszał.- mówiąc to zszedł ze mnie i zaczął się ubierać. Szybko go chwyciłam za rękę.
-Słuchaj… Moglibyśmy przez chwilę razem poleżeć...?- czułam, że robię się czerwona. Nie no super, chłopak całuje mi dekolt oraz mnie rozbiera to jestem lekko zarumieniona, ale jak już chce się poprzytulać na łóżku to wyglądam jak burak. Co jest ze mną do cholery nie tak?
Uśmiechnął się tylko i położył się koło mnie przyciągając do siebie. Wtuliłam twarz w jego klatkę piersiową i zamknęłam oczy. Najpierw głaskał mnie po włosach, później po ramieniu a na końcu po plecach. Zaczęliśmy rozmawiać o imprezie, ale też o innych rzeczach. Próbowałam go wypytać o rodzinę jednak on tylko odpowiedział, że mam nie psuć nastroju. Leżeliśmy tak chyba z ponad godzinę. W końcu ubraliśmy się i zeszliśmy na dół po raz kolejny. Impreza nadal trwała, jednak nigdzie nie widzieliśmy Izziego. Wypiliśmy jeszcze kilka piw, rozmawiając z jakimiś ludźmi. Wydawali się w porządku, jednak nie miałam ochoty nawiązywać z nimi większych kontaktów oprócz jednej osoby. A dokładniej  dziewczyny o imieniu Veronika. Była blondynką o piwnych oczach, co mnie bardzo zdziwiło. Po chwili zorientowałam się, że to ta sama co wołała Stradlina. Cóż, wydawała mi się bardzo sympatyczna, no i normalna. Nie tępa czy coś w tym stylu. Wręcz pomyślałam, że mogłabym się z nią zakolegować. No bo kurcze, nie będę cały czas z chłopakami łazić. Powinnam mieć jakąś koleżankę, no ale na pewno nie będzie nią Abby. Ooo nie. Dziewczyna zauważyła, że się na nią patrzę.
-Siema, to ty jesteś nową dziewczyną Billego, tak?- spytała z uśmiechem na twarzy.
-Tak, a co? Nie podoba ci się to? – alkohol również powodował, że stawałam się trochę agresywna...
-Laska wyluzuj! Haha, rudy jest dla mnie tylko kumplem. To spoko gościu, jednak nie mój typ.
-No to nie mam czym się martwić, tak?
-Dokładnie. Zresztą, ja nie potrzebuje nikogo, jestem wolnym strzelcem mała. A tak w ogóle, ile ty masz lat i jak masz na imię?
-Skończone 16 i Michelle. Ty masz bodajże na imię Veronika, prawda? Jesteś w tym samym wieku?- dziewczyna wyglądała na starszą ode mnie, jednak wiecie.. pozory mylą.
-Ja mam 18, i tak dobrze słyszałaś. Ale mów mi Vera.
Zaczęłyśmy rozmawiać, na temat muzyki. Okazało się, że słuchamy prawie tego samego. Więc miałyśmy o czym rozmawiać przez następne 30 minut, jak nie lepiej. Dziewczyna wyznała, że rzuciła szkołę i ma zamiar wyjechać. Gdzie, kiedy i dokąd tego jeszcze nie wie, ale nie chce zostać w Lafayette. Dowiedziałam się, że jej ojciec jest Polakiem za to matka Amerykanką. Przedstawiła mi się po polsku, co bardzo mnie rozśmieszyło, ponieważ zupełnie nic nie zrozumiałam. Ona także wypytywała mi się o rodzinę. Otworzyłam się przed nią, nie wiem czemu. Powiedziałam jej, że moja mama umarła i wychowuje się z ojcem oraz młodszą siostrą. Nie mówiłam tego każdemu, ponieważ nie chciałam współczucia. Nie pragnęłam tego. Jednak stwierdziłam, że mogę zaufać Verze. , możliwe, że się przejadę na niej, ale bez ryzyka nie ma życia.  Z dalszej rozmowy wynikało, że dziewczyna miała bardzo dobry kontakt z rodzicami i nie miała z nimi problemów. Co prawda nie byli zadowoleni gdy postanowiła rzucić szkołę. Po jakimś czasie uznali, że jest to jej wybór i nie będą jej do niczego zmuszać. Hmm.. myślę, że warto byłoby się z nią lepiej poznać.  Zresztą obie tak stwierdziłyśmy. Vera powiedziała, że raz przyjdzie po mnie pod szkołę albo dowie się od wiewióry gdzie mieszkam więc mam jej wyczekiwać.
 Impreza była bardzo udana. Żałowałam jedynie tego, że mojej najlepszej przyjaciółki tutaj nie było. Wtedy „przyjęcie” byłoby idealne. Niby dobrze znosiłam to, że już tu nie mieszkała, ale czasami po nocach nadal płakałam z tęsknoty za nią. Ani Axl, ani Izzy nie zastąpią mi jej. Do 5 trzymałam się nieźle,  nawet nie chciało mi się spać. Niestety, pół godziny później zaczęłam odpływać. Nawet nie zorientowałam się kiedy zasnęłam.
Czułam jak ktoś głaszcze mnie po policzku, mimowolnie się uśmiechnęłam.  Wtuliłam się w tą osobę, była taka ciepła... Chwila. Kurwa... w ogóle to kto to był?! Natychmiastowo odsunęłam się od tego kogoś, tak bardzo, że spadłam na plecy z łóżka. Zorientowałam się, że znajduje się w pokoju Stradlina. Ehh.. czyli nie wróciłam do domu. Usłyszałam donośny śmiech rudego. No tak.
-Hahah, ja pierdole, jakbyś widziała swoją minę! Bezcenna dziewczyno. Co to ma być? Najpierw mnie przytulasz, a zaraz spadasz z łóżka. Cooo? Myślałaś że ktoś inny, hmmm?- na jego twarzy zagościł szeroki, łobuzerski uśmieszek.
-A żebyś wiedział! Ogólnie, jak ja się tutaj znalazłam?- pierwsze co to obmacałam się czy jestem ubrana czy też nie. Miałam jeszcze przymrużone oczy.
-Zaniosłem cię tutaj, ponieważ zasnęłaś na kanapie,  a impreza jeszcze trwała.
-Ojeju, jaki bohater. Dziękuje ci kochanie. Jesteś taki wspaniały. – odpowiedziałam z zadziornym uśmiechem na twarzy na co on rzucił się na mnie i zaczął mnie łaskotać.
Od razu po tym jak się obudziłam poszłam do domu. Standardowo Axl odprowadził mnie aż pod same drzwi. Przywitałam się z siostrą i ojcem. Nawet nie wiecie jaki był szczęśliwy, że byłam cała i zdrowa. No, tylko z wielkim kacem. Powiedziałam im, żeby mi nie przeszkadzali. Pierwsze co to weszłam do swojego pokoju i rzuciłam się na łóżko. Po chwili zasnęłam. Znowu.

3 komentarze:

  1. To jest zdecydowanie zbyt zajebiste :l Ale wybaczę :D
    Ah, Ci nauczyciele. Zawsze wpierdalają się tam, gdzie nie trzeba.
    Impreza u Stradlina. Co ja bym dała, żeby na takiej się znaleźć. I jeszcze zatańczyć z Izzym - moje wielkie niemożliwe marzenia :D
    W sumie dobrze, że nie dała się przelecieć, bo kto wie co strzeliłoby potem do tego rudego łba, prawda?
    Myślę, że się zakoleguje z tą Verą. A jeśli ona ją wystawi, to wyżej wspomniane ,,bez ryzyka nie ma życia''
    Dobrze, że jej tata nie robił jej żadnych problemów.
    Uwielbiam ten blog, kurwa, czekam na kolejne :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękujemy za tak miłe słowa. ^^ Co do nauczycieli to się w zupełności zgadzam. Dokładnie jeszcze nie wiemy kiedy będą następne rozdziały, chociaż mój przewiduję na piątek lub kolejną sobotę. Niestety ten tydzień mam zawalony nauką >.< /Michelle

      Usuń
    2. W pełni to rozumiem. Sama mam do napisania kilka sprawdzianów. Jedyne co mnie pociesza, to że mam napisać referat o Guns N' Roses i Metallice i dostanę za to dwie szóstki.
      Mam nadzieję, że przetrwasz Michelle :D

      Usuń