Rozdział 13

Rozdział powinien pokazać się za dwa dni, ale z okazji tego że nasz kochany świr ma dzisiaj urodziny to zrobiłam wyjątek. Staruszek kończy już 51 lat. Wszystkiego najlepszego Axl!

Michelle

Od imprezy u Izziego minęło już dosyć sporo czasu. Zaczęłam coraz bardziej się do niego zbliżać jak i do Very. Okazała się bardzo sympatyczną i pozytywnie nastawioną do życia dziewczyną.  Nie była mi tak bliska jak Claudia, jednak bardzo ją lubiłam.
Nadchodziły święta. Wspaniały okres miłości, rodzinnych odwiedzin itp. Bleh… Nie żebym coś miała do świąt, ale co roku spędzałam je z moim tatą, siostra i Claudią. W tym roku jej nie będzie. Zresztą, dzisiaj wypadał dzień w którym ja miałam do niej dzwonić. Tak, gadałyśmy co dwa dni. Jakbyśmy żyć bez siebie nie umiały.
Czekałam chyba z 2 sygnały, gdy usłyszałam głos przyjaciółki w słuchawce. Najpierw zaczęłyśmy temat szkoły i o nowych koleżankach. Cieszyłam się, że znalazła sobie tam kumpele. Ona również, że ja nie jestem tutaj sama z chłopakami. Nastał temat świąt.
-To co, przyjeżdżasz do mnie w tym roku?- zapytałam chociaż i tak wiedziałam jaka będzie odpowiedź.
-Umm... no wiesz… bo Duff mnie już zaprosił...- jąkała się. Nie mogłam w to uwierzyć, ona nie wiedziała jak ma mówić! Jestem pewna że była czerwona na twarzy.  Odpowiedziałam, że w zupełności ją rozumiem. Musiałam to przyznać. Ona wpadła po uszy jeśli chodzi o tego kolesia. Czułam to aż tutaj, w Lafayette. Nie miałam o to do niej żalu. W końcu dostała szansę, powinna ją wykorzystać.
-No, a ty? Żadnych planów nie masz z Axlem?- wyczułam w jej głosie nutkę ironii. Kurwa... zadała dobre pytanie. Praktycznie chciałabym z nim spędzić święta, ale on nie wspomniał o tym ani słowa.
-Nie wiem. Nic nie mówił. Za to w pierwszy dzień jak zawsze spędzam z ojcem i Kate. Na drugi dzień mój kochany ojczulek postanowił sobie żebyśmy pojechali na dwa dni do cioci, więc muszę wymyślić jakąś wymówkę.
-Ciocia Emily? Jej, pamiętam jak u niej raz byłyśmy. Wciskała nam tyle słodkiego, że przez nią się prawie kurwa wyrzygałyśmy! Przez następne trzy dni nie zjadłyśmy ani jednego cukierka.- wzdrygałyśmy się razem na samą myśl o tym wspomnieniu, a potem głośno roześmiałyśmy.
-Właśnie, Jeffrey do mnie dzwonił!- powiedziała nagle uradowana. On zdążył mi to przekazać długoo przed nią, jednak wolałam tego nie komentować.
-Wgl jeśli chodzi o niego.. dziwnie mnie ostatnio nazwa- nie zdążyłam skończyć, ponieważ Claudia wydarła się do słuchawki, że jak mnie obraził lub coś w tym stylu to mu od razu wpierdoli. Cała ona.
-Ej! Daj mi skończyć! Z Izzym mam coraz lepszy kontakt. Po prostu śmiesznie mnie nazwał.
-Mhm… no mów.
-Michie… -czułam jak rumienią mi się policzki. Nie wiem dlaczego, po prostu za każdy razem gdy chłopak tak mnie nazywał robiłam się lekko czerwona.
-Jak?! Michie?!- zakrztusiła się i zaczęła się śmiać.
-Ja pierdole! Przestań się chichrać! On mnie cały czas tak nazywa, w ogóle rudemu od czasu do czasu też się wymsknie, jednak on woli bardziej… „pieszczotliwe” przezwiska.
-Michie…- zamruczała do słuchawki.
-Dzięki kocie...- zaśmiałam się tylko cicho pod nosem.
Nagle gdy byłyśmy w połowie rozmowy o prezencie dla mojej siostry ktoś mi zapukał w okno, a dokładnie w balkon. Przeprosiłam Claudię i rozłączyłam się od razu, odsłoniłam czerwono-czarne firanki. Ku mojemu zaskoczeniu nie był to Axl, tylko we własnej osobie - Pan Stradlin.

-Witaj mała.- powiedział wchodząc do mojego pokoju.
-No cześć. Co cię do mnie sprowadza?- rzadko kiedy do mnie przychodził. Jakby tak na to spojrzeć.. to dopiero drugi albo trzeci raz jest u mnie sam, bez swojego kumpla.
-No bo… kiedyś mi Claudia coś tam wspominała że grasz na gitarze. – powiedział, dokładnie oglądając mój pokój.
-Że gram to za dużo powiedziane. Raczej brzdąkam, a co?
-No bo ja właśnie w tej sprawie.. pożyczyłabyś mi ją?- zrobiłam wielkie oczy na niego. Nie miałam pojęcia, że chłopak może grać na tym instrumencie. Musiałam się upewnić.
-No spoko, a dla kogo?
-Dla mnie.
-Nie wiedziałam, że grasz. – odpowiedziałam z uśmiechem. Czyli jednak. Dowiaduję się coraz to nowych rzeczy o tym chłopaku. A najlepsze jest to, że jak się go lepiej pozna i zachwyci jakiś temat to nie jest wcale taki cichy jaki na pozór może się wydawać.
-A no jakoś, niestety moja się zepsuła, a muszę poćwiczyć.
-Jeju, Izzy nie musisz mi się tłumaczyć, chcesz pożyczyć to ci ją dam, ale pod jednym warunkiem.- uśmiechnęłam się zadziornie.
-Michie... już się boję.- powiedział z lekkim uśmiechem na twarzy.
-Jeffrey, nie mów tak do mnie.- prawie błagalnie jęknęłam. Na serio głupio to brzmiało.
-W ogóle to dam ci tą gitarę jak teraz coś dla mnie zagrasz i zaśpiewasz. I nie obchodzi mnie to, że nie umiesz śpiewać.- dodałam szybko. Nigdy w życiu nie widziałam by ktoś zrobił tak wielkie oczy. Był tak zaskoczony moją hmm… propozycją, że przez kilka minut nie pisnął ani słówka tylko się na mnie gapił.
-Kurwa... mała powiedz, że żartujesz.- w jego głosie nadal można było wyczuć zaskoczenie.
-Nie. Mówię całkiem poważnie, bez żadnej ściemy. Zaśpiewasz i zagrasz, pożyczam ci gitarę. Jak nie to szukaj kogoś innego.- Cóż... myślałam, że chłopak się nie zgodzi na moją propozycję. Lecz on tylko ciężko westchnął i wziął z kąta mojego pokoju czarną gitarę. Podałam mu kostkę, a on przejechał nią po strunach. Nastroił instrument i zaczął. Patrzyłam na niego jak zaczarowana gdy grał The Rolling Stones - Lady Jane. Jego gra nie była dobra, ona była zajebista. Wydobywał z instrumentu same czyste dźwięki (nie to co ja). Nie miał on tak wyjątkowego głosu jak Axl, ale było w nim coś... magicznego? Sama nie wiem. O może tak... coś takiego, że chciałeś słuchać jego śpiewu przez cały czas.  Jakby w tym śpiewie była cała miłość jaką miał do muzyki.
-Ej, Michie nie patrz tak na mnie.- powiedział po pewnym czasie. Nawet nie zorientowałam się, że piosenka już się skończyła.
-C-co? A przepraszam, ale to było… cudowne. Chciałabym tak grać.- nadal wpatrywałam się w niego jak w obrazek.
-Mogę cię nauczyć jak chcesz.-odpowiedział nieśmiało i lekko się zawstydził. Jej, teraz wyglądał nawet słodko, aż miałam ochotę zrobić zdjęcie i wysłać Claudii.
-Serio?! Żartujesz prawda?! Izzy jesteś niesamowity!- byłam tak szczęśliwa, że nie mogłam się powstrzymać od przytulenia go. Przyjaciel kazał mi usiąść koło siebie, opierając się o łóżko. Stwierdził, że od razu zacznie mi dawać lekcje. Siedzieliśmy i graliśmy tak przez kilka godzin. Nawet Kate nam weszła do pokoju na co Jeffrey się trochę przestraszył, że mała wygada coś ojcu. Jak na zawołanie mój ojciec stanął w drzwiach. Teraz to była jazda. Zaczął się go wypytać jak się nazywa, ile ma lat i co takiego robi. No i podstawowe pytanie kim dla mnie jest. Przy tym popatrzyliśmy na siebie i zaczęliśmy się głośno śmiać. Boże... jaki wstyd, no mój ojciec by się kurwa nie powstrzymał, no nie? Wygoniłam szybko moją rodzinę za drzwi i zamknęłam je na klucz.
-Przepraszam za niego! Ja pierdole jaki wstyd…- patrzyłam wszędzie tylko nie na chłopaka.
-Oj weź przestań, masz sympatycznego ojca jak i siostrę. Jest podobna do ciebie.
-Dzięki. To było miłe. Wracamy do grania?
-Jasne.- odpowiedział z widocznym entuzjazmem.

Stradlin wyszedł gdzieś koło 22 z moją gitarą, za którą mi cały czas dziękował. Nie jestem pewna, ale dzisiaj był tak jakby bardziej otwarty. Cieszy mnie to, bo okazuje się być na serio spoko. Jezu,Michelle powtarzasz się.
Wzięłam długą kąpiel z bąbelkami, podczas której wyobrażałam sobie tego roczne święta. Może nie będą takie złe. Rzuciłam się na moją krwisto-czerwoną pościel. Tak jak szybko się położyłam, tak szybko zasnęłam.
***

Wigilia. Dzień oczekiwania na przyjście zbawiciela na świat. Ta, jasne. Kto o tym dzisiaj myślał? Każdy liczy tylko na dobre żarcie i masę prezentów.
Czułam zapach potraw, które przygotowywał mój tata. Jego kuchnia była pyszna, aż mi ślinka ciekła. Dosłownie. Wyszłam z pokoju i mój wzrok spotkał się z wzrokiem Kate. Obie wiedziałyśmy o co chodzi. Rzuciłyśmy się pędem na dół, jakby od tego zależało nasze życie.
-Ha! Wygrałam! Znowu!- wykrzyczałam wesoło już w kuchni. Mój tata wesoło się śmiał.
-No nie! To niesprawiedliwe, wygrywasz co roku! Znowu dostaniesz większy kawałek ciasta.- odpowiedziała z obrażoną miną.
-Oj siostrzyczko, oddam go tobie. I tak nie mogę jeść jakoś dużo słodyczy.
-Naprawdę?! Jesteś najlepszą siostrą na świecie!- krzyknęła i przytuliła mnie mocno. Mój tata tylko mi szepnął, że za to mogę dzisiaj trochę wypić.

Około 19:30 zasiedliśmy wszyscy do stołu, jak zawsze ojciec najpierw złożył nam życzenia.
-Mama byłaby z ciebie dumna Michelle.- powiedział to tak cicho żebym tylko ja słyszała. Poleciały mi dwie albo trzy łezki.  Tęskniłam za nią. Brakowało mi jej okropnie, a tym bardziej w takie dni. Wszyscy podbiegliśmy szybko do okna. Okazało się, że zaczął padać śnieg. Białe święta. Już dawno takich nie pamiętam.  Po pysznym posiłku, zaczął się czas na prezenty. Od taty dostałam nową koszulkę Pink Floyd oraz kolczyki i jakąś książkę, a od siostry wielki plakat z Morrisonem. Dziewczynka pochwaliła się, że kupiła go za swoje pieniądze, co wzbudziło wielki napad śmiechu u mnie i u taty. Mała rzadko wydawała swoje kieszonkowe na kogoś innego niż na siebie. Rozmawialiśmy jeszcze wszyscy razem przez dwie godziny, ale małej chciało się już spać, każdy więc porozchodził się do swojego pokoju. Jednak zanim to nastąpiło, mój opiekun podał mi ukradkiem wino i kazał mi się tylko nie upić. Puściłam płytę News of The World Queenu i zaczęłam cicho podśpiewywać. Od czasu do czasu brałam łyk wina. Naszło mnie coś by pooglądać stare albumy, oraz zdjęcia które były przypięte za pomocą klamerki do sznurka, który obiegał cały pokój. Przy niektórych aż łezka zakręciła mi się w oku. Po trzech godzinach picia, słuchania muzyki, palenia fajek i patrzenia się w gwiazdy poszłam spać, z myślą co będzie jutro.
Wstałam o 9, całkiem wcześnie jak na mnie. Gdy tylko zeszłam na dół zorientowałam się, że coś jest nie tak. Nikogo nie było w domu. Szybko pobiegłam do salonu, gdzie znalazłam kartkę od taty.

„Wiem, że nie chciałaś jechać do cioci Emily, dlatego w ogóle cię nie budziłem. Pewnie jak wstaniesz to my już u niej będziemy. Nie martw się, jakoś cię wytłumaczę ciotce. Powinniśmy wrócić jakoś jutro po południu. Tylko nie rób nic głupiego!
                    Kocham. Tata”

Dzięki ci Boże za takiego ojca. Lubiłam Emily, ale nie cierpiałam zlotów rodzinnych.
Zamierzałam ten cały dzień spędzić na kanapie z gorącą czekoladą, przed telewizorem. Oglądałam jakieś bezsensowne programy, które nic nie wprowadzały do życia, gdy nagle ktoś zadzwonił do drzwi. Święty Mikołaj? Spóźnił się trochę.
-Cześć kochanie!- przywitał mnie mój chłopak i wszedł do domu.
-Wesołych Świąt!- przytulił mnie i pocałował czule w usta.
- Tobie także. Myślałam, że nie przyjdziesz w ogóle w te święta.- odpowiedziałam z udawaną smutną minką.
-Haha, jak mogłaś tak pomyśleć? Zobacz, mam nawet dla ciebie prezent.- wyciągnął z kieszeni średniej wielkości pudełeczko i podał mi do ręki. W środku znajdował się naszyjnik z literką „A”. Podobny do tego jaki nosiłam z własną literką. Obok wisiorka leżała jeszcze srebrna, cienka bransoletka z wiszącymi nutkami.
-Axl, to jest śliczne.- spojrzałam na niego. Był cały szczęśliwy, że prezent mi się spodobał. Najbardziej podobała mi się bransoletka. Była piękna. Chłopak szybko wziął naszyjnik i pomógł mi go zapiąć.
-Ale... nie wiem czy powinnam to przyjąć. Ja nic dla ciebie nie mam.
-Wystarczysz mi tylko ty. –zamruczał mi do ucha. Od razu wiedziałam o co mu chodzi. Ostatnim razem, prawie to zrobiliśmy na imprezie u Stradlina. Jednak przerwałam całą akcje, z powodu moich obaw.
-Jeszcze jedno.- dodał szybko rudy. Wyglądał na trochę speszonego.
-Michelle... kocham Cię.- zaniemówiłam. Nie spodziewałam się tego. Wziął mnie w ramiona i co chwile szeptał mi te dwa magiczne słowa.
-J-ja.. Ja też Cię kocham Axl.- wyszeptałam przez łzy. Nawet nie wiem dlaczego płakałam. Chyba ze szczęścia. To były cudowne święta. No bo czego może chcieć więcej zakochana dziewczyna? Wiem jedno. Mogłam je uczynić niezapomnianymi, ale wszystko zależało ode mnie. Pociągnęłam szybko chłopaka do mojego pokoju. Patrzył na mnie zdziwiony, gdy przejechałam mu koniuszkiem języka po dolnej wardze. Szybko załapał o co mi chodzi i teraz namiętnie się całowaliśmy. „Przepraszam tato.. jednak zrobię coś głupiego.” Pomyślałam przez chwilę. Chłopak przyparł mnie do jednej z ścian i delikatnie podciągał moją koszulkę, całując przy tym każdy centymetr mojej twarzy. Jakby ją badał, aby potem odtworzyć ją we w śnie. Po chwili moja bluzka wraz z jego wylądowała w kącie pokoju. Oparłam dłonie na jego torsie i wsunęłam język między wargi, by za chwile popieścić nim jego podniebienie, za to ręka chłopaka głaskała mój brzuch. Wplotłam ręce w jego długie, rude włosy. Poczułam jak odsuwa mnie od ściany i rzuca mną lekko na łóżko, by za kilka sekund znaleźć się nade mną. Jednym sprawnym ruchem zdjął ze mnie krótkie spodenki, ja natomiast siłowałam się z paskiem przy jego spodniach. Na szczęście nie zajęło mi to tyle czasu co ostatnio. Jego usta powędrowały na moją szyję, na co moje ciało zareagowało dreszczem. Odchyliłam głowę do tyłu pod wpływem emocji. Dłoń Axla zsunęła się na moje udo, a druga zaciskała się na lewej piersi. Przyciągnęłam go do siebie jeszcze bardziej i złączyłam nasze wargi w pocałunek. Czerwonymi paznokciami, lekko drapałam go po karku by nie sprawić mu bólu. Zauważyłam, że rudy coraz bardziej się nakręcał. Jednym gestem odpiął mi stanik i rzucił go na podłogę. Chwile popatrzył na moją klatkę piersiową. Czułam jak moje policzki robią się czerwone. Chciałam się jakoś zakryć z zażenowania, ale chłopak szybko chwycił moje ręce i zaczął pieścić językiem moje sutki, przygryzając je i liżąc.  Zacisnęłam lekko dłoń w jego włosach i odchyliłam ponownie głowę do tyłu, cicho wzdychając. Ręka, która znajdowała się na moim udzie nagle znalazła się na drugiej piersi i teraz lekko ją ściskała.  Moje jak i jego podniecenie rosło z każdą chwilą. Ujęłam jego twarz i przygryzałam mu dolną wargę. Axl delikatnie przejeżdżał palcami po moim kręgosłupie wprawiając mnie w dreszcz ekscytacji i pożądania.  W tym samym momencie zdjęliśmy dolną część naszej bielizny. Widziałam w jego oczach, że mnie pragnął. Moje spojrzenie zapewnie wyglądała podobnie.  Przejechał mi językiem od zagłębienia w mojej szyi, aż do moich ust. Nagle jego ręka zaczęła się ocierać o moją kobiecość. Podobało mu się to jak prężyłam się pod nim. Przez jeszcze krótki moment pobudzał swoją męskość i jednym zdecydowanym ruchem wszedł we mnie. Jęknęłam z bólu, ale i też z podniecenia. Zaczął coraz szybciej i mocniej poruszać biodrami, trzymając mnie jedną ręką w talii a drugą masując moją pierś. Po chwili moje biodra poruszały się w jednym rytmie z nim. Modliłam się w duchu tylko o to by przypadkiem mojemu ojcu coś nie strzeliło do łba i żeby zaraz nie wrócił do domu. Chłopak agresywnie napierał na moje usta swoimi. Czułam, że zaraz odpłynę do jakiejś krainy rozkoszy czy coś w tym rodzaju. Zamglonym wzrokiem widziałam kropelki potu na naszych ciałach. Chyba w całym domu było słychać moje jęki. Próbowałam zacisnąć mięśnie, by nie tylko mi było dobrze ale także mojemu chłopakowi. Chyba podziałało, bo cicho jęknął pod nosem i wymamrotał, że jestem wspaniała. Rudy starał się jeszcze bardziej przyśpieszyć swoje ruchy oraz dociskać do końca swoim "przyjacielem" do mojej kobiecości. Nie mogłam już wytrzymać, wyginałam swoje ciało prawie na wszystkie strony zaciskając dłonie na pościeli. Po kilku minutach, szybkich i mocnych ruchach, oboje krzyknęliśmy osiągając szczyt podniecenia. Axl opadł na mnie, ciężko dysząc. Nie mogliśmy jeszcze przez parę chwil wyregulować naszych oddechów. Moje serce łomotało jak szalone. Chyba to usłyszał lub poczuł, ponieważ czule się uśmiechnął, a także mnie pocałował. To, co przed chwilką się zdarzyło, było wspaniałe. Nigdy nie czułam się aż tak dobrze.  Cieszę się, że zdecydowałam się na ten krok.
Teraz leżeliśmy w samej bieliźnie na łóżku. Położyłam głowę na jego tors i zaczęłam coś nucić. Chłopak od razu podchwycił melodię i po cichu śpiewał tekst piosenki, głaszcząc moje brązowe włosy.
-Kocham cię, byłaś cudowna.- wypowiedział, skupiając się na czynności która teraz wykonywał.
-Ja także cię kocham Axl. - po chwili dodałam -Hahah, taak... mimo wszystko to był mój pierwszy raz.
-Pierdolisz? To był twój pierwszy raz?- odpowiedział mocno zdziwiony.
-Tak.
-Zajebiście, będę twoim pierwszym i ostatnim facetem w łóżku kochanie.- pocałował mnie w czoło, a ja tylko uśmiechnęłam się szeroko do niego. Teraz czułam się w zupełności szczęśliwa. Chciałabym, żeby ten moment trwał cały czas.

3 komentarze:

  1. Boski rozdział! Aż sama miałam ciarki gdy czytałam scenę Axla z Michelle. Chciałabym żeby mi także Izzy śpiewał albo uczył mnie grać na gitarze. Czekam na następny! Oby tak dalej.

    OdpowiedzUsuń
  2. Czytam waszego bloga praktycznie od początku ale dopiero teraz postanowiłam się ujawnić. Właściwie to nie wiem czemu dopiero teraz.
    Bardzo fajnie piszecie. Widać że macie pomysł na tego bloga i go realizujecie. Wszystko w waszym opowiadaniu współgra ze sobą.
    Piękne święta ma Michelle <3
    Pozdrawiam i w wolnym czasie zapraszam do mnie :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Czytam od początku waszego bloga i od początku uważam że jest zajebisty ;D Już nie mogę doczekać się następnego rozdziału. I ta akcja z Michelle i Axl'em...

    OdpowiedzUsuń