Rozdział 15


Michelle

Kilka dni po świętach dostałam telefon od Claudii. Wreszcie. Obiecałyśmy sobie, że będziemy dzwonić co dwa dni, a ona dzwoni co trzy albo cztery co powoduje u mnie te cholerne myśli. Wiem, panikuje. Ale zawsze taka byłam. Zresztą, koniec o mojej panice. Okazuje się, że moja kochana przyjaciółka uciekła z domu i jedzie sobie do Los Angeles! A przynajmniej tak myślę, że tam jedzie, bo mi nawet tego kurwa nie powiedziała tylko jebane „Domyśl się”. No to się domyślam, że tam! Na bank coś się stało. No, bo nagle nie zachciało jej się wyjeżdżać tyle kilometrów by spełniać swoje marzenia. Za dobrze ją znam. Stawiam na matkę, lub… coś się stało z jej nowym kolegą. Dowiem się tego za kilka dni, mam taką nadzieję.

Do szkoły wróciliśmy po Nowym Roku. Jak zawsze. Telefon  przyjaciółki mnie bardzo zaskoczył, albo raczej jej wybryk, ale nie przeszkadzało mi to w tym by uznać, że ostatnie dni były… niesamowite. Tak, zdecydowanie były niesamowite. Praktycznie cały wolny czas spędzałam z Axlem, ba nawet noce. Nie... nie kochaliśmy się cały czas, bez przesady. nie jestem żadną nimfomanką. Po prostu rudy zakradał się czasami do mnie i leżeliśmy na łóżku pijąc wino i rozmawiając o przyszłości. W końcu całe życie nie będziemy siedzieć na tym zadupiu. Najbliższą przyszłość planowałam właśnie o to z tym człowiekiem. Wiem, jestem głupia i zakochana. Ale to jest ode mnie silniejsze, to uczucie mną zawładnęło.

Pierwszy dzień po przerwie „świątecznej” i już ci robią kartkówkę, bo chcą sprawdzić czy uczyłeś się w wolnym czasie. Bezsens. I tak kurwa przecież wiedzą, że żadne z nas nie spojrzało przez ten okres do książki. Ja nawet ani jednego zdania nie przeczytałam. Irytowało mnie to bardzo. Co roku było to samo, a oni nadal uparcie to robili. Idioci.
Od razu po kartkówce wiedziałam jaką dostanę ocenę. Jedynkę, no może jakimś cudem Pani Cook się nade mną zlituje i wystawi mi dwójkę. Chociaż... jakoś w to wątpię. Kobieta nadal ma do mnie żal, że uciekłam z pierwszej geografii. Widziałam jak dwie puste laski gapią się na mnie i coś szepczą. A dokładniej na mój naszyjnik, który dostałam na święta od mojego chłopaka. Nie przejmowałam się tym. Zastanawiałam się czy mam powiadomić chłopaków o Claudii. Zresztą, ona sama powie Stradlinowi, a Axla to pewnie nie będzie dużo obchodzić.  Jedna z dziewczyn które gadały w Sali o moim naszyjniku podeszła do mnie na przerwie.
-Co to ma znaczyć?! Axl?!- dziewczyna tak głośno krzyczała, jestem pewna, że połowa szkoły ją słyszała.
-To nie twoja sprawa, prawda?- westchnęłam tylko, skierowałam się w stronę klasy jednak blondynka szarpnęła mnie do tyłu.
-Słuchaj mała dziwko. On jest mój. Nie zabierzesz mi go.- jej głos aż był przesączony jadem i nienawiścią do mnie.
-Nie, to ty posłuchaj mnie pusta laluniu. Chuj ci do tego. Dobrze kurwa wiesz, że chodzę z Axlem więc po co się pytasz czy „A” oznacza jego imię. Jesteś aż taka tępa?- odpowiedziałam ze spokojem, jednak w środku wcale taka nie byłam. Widziałam w jej oczach jak narastającą się złość. Wiedziałam, że dziewczyna zaraz wybuchnie, ale co ją kurwa obchodziło moje życie? Już cała szkoła wie, że moim chłopakiem jest wiewióra. No to ja się pytam? Po cholerę ona zadaje tak oczywiste pytanie. No po co?! Z zamyślenia wyrwał mnie mój policzek, który zaczął mnie niemiłosiernie piec. O nie... tego było już za wiele. Nie pozwolę, by byle jakaś kurwa mnie biła. Za kogo ona się uważa?! W jednej chwili rzuciłam się na blondynę i zaczęłam ją okładać ciosami. Mój tata mnie kiedyś uczył samoobrony w razie „różnych” przypadków. Jessica (tak miała na imię ta pusta istota) nie miała żadnych szans. Wiła się pode mną i próbowała osłonić swoją twarz, która i tak była już wystarczająco szpetna przez tonę tapety. Przyznam, że nie wychodziło jej to najlepiej. Próbowała mnie jakoś kopnąć czy coś w tym rodzaju. Niestety tylko biedaczka zadała sobie więcej bólu. Chwyciła mnie za włosy i zaczęła je ciągnąć. Całej sytuacji przyglądała się grupka uczniów. Już miałam ją po raz kolejny uderzyć, gdy nagle ktoś mnie szarpnął za dłoń i obezwładnił. Oho, nauczyciel. Teraz może być dopiero bitwa. Odwróciłam głowę i ku mojemu zdziwieniu zobaczyłam Stradlina, a nie profesora. Chłopak siłą odciągnął mnie od blondynki, jednak ja próbowałam mu się wyrwać. Izzy dosłownie wypchnął mnie na dwór.
-Młoda, co ty odwalasz?! Chcesz zostać zawieszona?! Posrało cię?!- nigdy nie widziałam go tak wkurwionego.
-A co miałam zrobić?! Dać jej się bić po twarzy?! Dziwka mnie uderzyła to jej kurwa oddałam. Nie pozwolę by jakaś szmata mi ubliżała i biła.- głośno mu odkrzyknęłam i zaczęłam szukać drżącymi rękoma papierosów po kieszeniach bluzy. Szybko wyjęłam jednego i zapaliłam. Wystarczyła minuta a już byłam bardziej opanowana i spokojniejsza.
-Nie! Ale mogłaś zawołać mnie, albo Axla. A nie napierdalać ją jak jakaś maszyna!- chłopak poszedł w ślady za mną i sam zapalił.
-Przestań. Umiem się obronić, nie potrzebuje tego byście byli moimi ochraniarzami. W ogóle zmieńmy temat, bo jak pomyślę o tej gębie, to budzi się we mnie chęć mordu.- próbowałam odpowiedzieć jakoś spokojnie. Już dawno nie byłam tak zdenerwowana. Miałam ochotę udusić tą laskę.  Po chwili namysłu mój przyjaciel zaczął temat świąt. Ohh... Axl już mu się pochwalił.
-I jak Michie? Podobała ci się bransoletka?- zapytał zaciekawiony.
-Tak, jest cudowna. Uwielbiam ją, aż dziwne że Axl ją wybrał.
-Nie Axl, tylko ja. Znaczy... zapytał mi się czy nie pomogę mu wybrać prezentu dla ciebie. Rudy się uparł na naszyjnik z literką. Ale z tego co wiem ty masz już taki, więc powiedziałem mu, że ma ci kupić tą bransoletkę. Kłócił się ze mną, że nie, ale zostało tak, że zapłacił za obie błyskotki.- na jego twarzy zagościł uśmiech.
-I dobrze! Naszyjnik także jest super, jednak bransoletka... Nigdy jeszcze takiej nie widziałam. Naprawdę bardzo mi się podoba.- odpowiedziałam wywalając gdzieś wygaszonego ćmika.
-Cieszę się.

Weszliśmy powrotem do szkoły, tym razem spokojni. Oczywiście dostałam wezwanie do dyrektorki i musiałam wszystko wyjaśniać. Jessica zaczęła kłamać, że to niby ja zaczęłam i ona nawet nie wie z jakiego powodu. Myślałam w tej chwili, że znowu się na nią rzucę. W mojej obronie stanęło kilkunastu ludzi, zdecydowanie więcej niż za nią. Jej przyjaciółeczki nie były za bardzo wiarygodne, a tym bardziej chłopcy, którzy nie potrafili kłamać. Skończyło się na tym, że ona mnie sprowokowała do takiego zachowania. Dlatego też przez następny tydzień będzie musiała zostawiać po godzinach i pomagać, a ja będę wolna. Oo tak, musielibyście widzieć jej twarz. Cudowny widok.

Lekcje oraz przerwy mijały w zaskakującym tempie. Rudy śmiał się ze mnie. Stwierdził, że walczę jak lwica oraz że sam się mnie boi, na co ja tylko uderzyłam go w ramie a ten głupek udawał, że złamałam mu kość. Oczywiście cała szkoła gadała o naszej bójce. Gdy już wychodziłam do domu i znajdowałam się na schodach ktoś mnie zawołał. Tylko on mógł mnie tak nazwać.
-Michie! Wpadnę do ciebie dzisiaj o 17 z gitarą! Ostatnio nie mieliśmy żadnych lekcji, trzeba to nadrobić!- Jeffrey darł się z Sali od matematyki. Wszystkie oczy skupiły się na mnie. Na moje nieszczęście, przez to co zrobił okropnie się zarumieniłam. On to zrobił specjalnie, jestem tego pewna. Popatrzyłam na niego z wciekłam miną, a on tylko mi pomachał. Udałam się do domu.

W czasie drogi wypaliłam już chyba z cztery papierosy. Hah... dużo jak na mnie. Przeważnie paliłam trzy albo dwa dziennie. Wiedziałam, że Claudia da sobie radę bo jest silna, jednak ja i tak się o nią martwiłam. W mojej głowie kłębiło się tylko jedno pytanie. Dlaczego nie przyjechała do mnie? Jedyna odpowiedzieć która mi się nasuwała to taka, że jej matka by ją tutaj znalazła.  W domu było jak zawsze nudno. Kłóciłam się z Kate o to, że podbiera mi moje kosmetyki bez mojej wiedzy, na co odparła że ja i tak bym jej nie dała nawet jakby się spytała. Oczywiście miała rację, albo raczej w połowie. Dałabym jej, ale nie zawsze. Dostałam ochrzan od ojca, że opuszczam się w nauce i jak tak dalej pójdzie to zawalę rok. Jezuu... nie było tak źle. Jasne, on także miał rację, olewałam ostatnio szkołę, no ale nie aż tak. Czekałam z niecierpliwością na mojego przyjaciela. Nawet nie wiecie jak mi się dłużył ten czas. W końcu po tak długich oczekiwaniach usłyszałam dzwonek do drzwi. Zleciałam z dołu jak torpeda i zaprosiłam Izziego do środka. Mój ojciec chyba nawet bardziej go lubił niż Axla. Najdziwniejsze było to jak oni ze sobą rozmawiali. Nie tak, że „Dzień dobry” itp. Tylko na przykład o przyszłości, o pracy. W końcu usłyszałam dzwonek do drzwi.
-Masz 10 minut spóźnienia. –powiedziałam do mojego kolegi z obrażoną miną.
-Oj mała wybacz, rudy mnie zaczepił przed domem bo chciał coś tam ustalić.
-Axl? Co chciał ustalić?- dopytywałam się.
-Nic ważnego.- odpowiedział zmieszany i pociągnął mnie do mojego pokoju.

Po dwóch długich godzinach bezustannego grania, chłopak mnie pochwalił i stwierdził, że zaraz będę tak samo dobra jak on. Było to raczej niemożliwe, ale doceniałam jego słowa. Dzięki nim miałam ochotę poświęcić jeszcze więcej czasu na rozwijanie swoich umiejętności. Nagle do pokoju wszedł mój tata z domowymi babeczkami. Izziemu aż się oczy zaświeciły. Każdy kto jadł u mnie chociaż jedną rzecz zrobioną przez mojego opiekuna mówił, że tata jest mistrzem kuchni. Fakt, jego kuchnia była bardzo smaczna, ale chyba nie aż tak. Cały czas zastanawiałam się czy chłopaka powiadomić o tym, że Claudia właśnie jest w drodze do L.A. W końcu nie powiedziała nic takiego że mam siedzieć cicho. Stwierdziłam, że chłopak powinien wiedzieć. Byli ze sobą blisko i jestem pewna, że moja przyjaciółka prędzej czy później by go powiadomiła.
-Izzy… bo jest taka sprawa.- zaczęłam łagodnie. Nie spodziewałam się jak on może zareagować.
-Hm?
-Bo... Claudia... ona...- nie wiedziałam czy mam powiedzieć, że uciekła czy wyjechała. Zresztą, czy to nie to samo skoro pojechała tam sama?
-Co ona?- zaczął się nerwowo kręcić. Nie, nie mogłam mu powiedzieć. On by chyba ją zabił przez ten telefon.
-Kazała przekazać, że przez kilka dni może nie odbierać telefonu. Wiesz matka i te sprawy…- skłamałam. Nie cierpiałam kłamać. Wręcz nienawidziłam. Ale jak pomyślę o tym jakby on się przejął... aż mnie dreszcze przechodzą. Może lepiej będzie jak ona sama mu powie.
Przytuliłam się do chłopaka który brzękał jakiś utwór.
-Przepraszam…- wyszeptałam.
-Nie masz za co przecież. Nie wiem za co mnie przepraszasz, ale przyjmuję przeprosiny. A teraz wracamy do grania.

Przez następne godziny zagraliśmy kilkanaście kawałków. Przyznam sama, że byłam zadowolona z mojej gry, nawet jeśli nie była ona tak płynna jak Jeffreya. Jak zawsze skończyliśmy o 22. On udał się do domu lub do parku, a ja pod prysznic. Jedyne czego teraz potrzebowałam to długa, ciepła kąpiel. Nie wiedzieć czemu, chciało mi się płakać. Przecież nie wydarzyło się nic okropne co spowodowało by u mnie płacz, a jednak łzy same ciekły mi po policzkach. Szybko zapomniałam o tym i ubrałam się w jakąś poszarpaną koszulkę oraz założyłam czarne majtki. Podstawa. Wzięłam pierwszą lepszą książkę i zaczęłam czytać. Zanim się obejrzałam była już 2. Gdy miałam zgasić już światło w pokoju, nagle usłyszałam stukanie od strony okna. Czyżby mój nauczyciel czegoś zapomniał? Od razu gdy otworzyłam poczułam chłodne powietrze na swojej twarzy oraz usta, które namiętnie całowały moje. Natychmiast odepchnęłam od siebie tą osobę.
-Kochanie, o co chodzi?- szepnął cicho chłopak.
-To ty?! Myślałam, że jakiś napaleniec czy coś, a to tylko ty.- odetchnęłam z ulgą i usiadłam na łóżko. On jest nienormalny. Posrało go żeby mnie tak straszyć?
-Dla ciebie mogę być kim zechcesz.- zamruczał mi do ucha, po czym zaczął delikatnie całować moją szyję.
Położyłam się na łóżko i przyciągnęłam go do siebie, przygryzając mu wargę. Axl wodził ręką po całym moim brzuchu aż do biustu. Wzdrygnęłam się gdy ucisnął moją pierś.
-Axl… mój tata jest trzy pokoje dalej, a siostra prawie obok.- szepnęłam.
-Nic nie szkodzi, tylko postaraj się aż tak nie krzyczeć.- uśmiechnął się zadziornie i zaczął przygryzać mi płatek ucha. Westchnęłam. Jeszcze kilka godzin płakałam z niewiadomego mi powodu, a teraz mój chłopak cholernie mnie podniecał. Nie ma co, niezła huśtawka nastrojów. Szybko zdjęłam mu koszulkę i tym razem to ja całowałam jego szyję oraz tors. Nie trwało to zbyt długo, ponieważ mój chłopak pośpiesznie zdjął ze mnie górną część piżamy i zajął się moją klatką piersiową. Delikatnie gryzł i lizał moje sutki, a palcami jeździł po mojej talii. Rozszerzyłam lekko nogi na znak, że jestem gotowa. Nie zastanawiał się zbyt długo, zdjął szybko resztę swoich ciuchów i moją dolną część bielizny. Stanowczym i gwałtownym ruchem wszedł we mnie, a ja odpłynęłam do krainy rozkoszy.

Rano obudziłam się przytulona do rudego. Na jego twarzy gościł uśmiech, mimo tego że spał. Wyglądał tak uroczo... W jednej chwili osłupiałam. Usłyszałam kroki, które stawały się z każdą sekundą coraz głośniejsze. Tata. O kurwa! Przecież jak on nas zobaczy to do końca życia dostanę szlaban!
-Axl... Axl kurwa obudź się, mój ojciec idzie!- "krzyknęłam" mu cicho do ucha. Otworzył oczy, spojrzał na mnie i szybkim ruchem wziął wszystkie swoje rzeczy z podłogi i pobiegł do ubikacji.  W tej samej chwili ojciec zapukał do drzwi.
-Michelle, wchodzę.
-Co się dzieje?- przykryłam się aż pod szyję kołdrą.
-Słuchaj, w nocy słyszałem jakieś jęki. Wiesz może co to było?- zapytał z poważną miną. Michelle myśl kurwa, myśl. No przecież mu nie powiesz „No to byłam ja. Uprawiałam seks z moim chłopakiem, który aktualnie ukrywa się w łazience.”
-Emm... może sąsiedzi? Wiesz, że lubią czasem się zabawić, a robią to tak głośno. Dodatkowo przy otwartych oknach. - zrobiłam słodką minkę. Brawo debilko, nic lepszego nie wymyśliłaś?
-Może...- odpowiedział zamyślony i udał się na dół. Nie mogłam uwierzyć, że dał się złapać. W tym momencie nie wiedziałam czy to ja jestem głupia czy on. Rudy wyszedł już ubrany i ogarnięty z toalety.
-Serio masz takich sąsiadów?
-Tak, zawsze z Claudią się z nich śmiałyśmy latem. Chyba cała ulica ich słyszała.
-Aha... - zaśmiał się pod nosem i po chwili dodał - Dobra kochanie, ja będę się zbierał. Bo jak jeszcze kilka razy twój ojciec wejdzie i nie zdążę się schować to po mnie.
-Ok, ale zanim wyjdziesz mam prośbę. Zrobimy sobie chociaż jedno wspólne zdjęcie?- wiem co pomyślicie, ależ to jest romantyczne. Ale prawda była taka, że z każdym miałam już zdjęcie tylko nie z nim. Nawet z Izzym miałam przy gitarze.
-Jasne słonko.- usiadł koło mnie i pocałował mnie w polik, w momencie gdy robiłam zdjęcie. Ucałował mnie szybko i wyszedł przez balkon.

Około godziny 14 zadzwoniła do mnie Claudia.
-Dobra a teraz pięknie mi wyśpiewasz co takiego się stało że nagle wyjechałaś do L.A.- od razu powiedziałam gdy usłyszałam jej „Cześć żoneczko”.
-No nic się nie stało. Po porostu Seattle do mnie nie pasuje.- odpowiedziała jak gdyby nigdy nic.
-Nie pierdol ok? Za dobrze cię znam, wiem że coś się wydarzyło.
-Kurwa, Michelle. No bo chodzi o to, że...- słyszałam tylko jak wzdycha.
-No mów kurwa! Co ty chcesz, żebym na zawał ci padła?- wydarłam się na nią.
-Pocałowałam się z Duffem! Uciekłam. Wiesz, że nie chcę się angażować po tym co zaszło między mną a tym śmieciem!- ona także to wykrzyczała, natomiast mnie zatkało. Jak to kurwa uciekła? Bo pocałowała się z tym jej kumplem? Chociaż to do niej podobne.
-Ja pierdole… myślałam, że o coś ci poszło z matką. Nie lepiej byłoby wyjaśnić to wszystko, a nie uciekać Claudia?
-Nie. Ja bym tam nie wytrzymała, dobrze o tym wiesz. Zresztą, po tym co odwaliłam pewnie nie chce mnie znać. Ale skończmy o mnie. Mów co u ciebie. Jak z wiewiórą?- zadała pytanie o które modliłam się do Boga, aby nigdy nie było wypowiedziane. Dzięki ci, i jak ja mam w ciebie wierzyć jak nawet nie możesz czegoś takiego spełnić?
-No... dobrze. Wręcz znakomicie.
-Michelle, tylko teraz ty nie pierdol i się mi wyspowiadaj. Ale już!- zażartowała.
Opowiedziałam jej o wszystkim. O Nocy we święta, o wczorajszej a nawet o tym, że Stradlin uczy mnie grać na gitarze. Jedyna wiadomość jaka ją ucieszyła to ta ostatnia. Przy innych darła się na mnie bardziej niż ja na nią.
-Jesteś szczęśliwa przy nim?- zapytała.
-Tak. Jestem cholernie szczęśliwa.
-W takim razie nie pozostaje mi nic innego jak cieszyć się razem z tobą. Ja się rozłączam, bo idę szukać pracy. Nie chcę skończyć na dworcu czy pod mostem.
-Bywaj żonko.- pożegnałam się i usiadłam na kanapę.
Oby jej się wszystko poukładało.
***
Czerwiec

Zakończenie roku szkolnego. Cudowna rzecz. Ile ja też czekałam na ten dzień. Ostatnie miesiące mogę uznać za... normalne. Axl kilka razy wylądował na policji, nic nowego. Dobrze nam się układało, jednak bywały kłótnie o byle co. Izzy nadal uczył mnie grać na gitarze. Muszę stwierdzić, że pomimo tych wszystkich miesięcy nadal nie grałam tak jak on. Byłam już blisko, ale to jeszcze nie było to samo. Claudia nie wróciła do Seattle oraz nie miała żadnego kontaktu z Duffem. Natomiast zaprzyjaźniła się z niejakim Saulem oraz Stevenem. Podobno bardzo sympatyczni i Saul chciał mnie bardzo poznać. Dziewczyna znalazła dobrą pracę jako kelnerka w porządnej knajpie oraz mieszkanie. Wynajmowała je wspólnie wraz z dziewczyną o imieniu Monica. Nie było zbyt duże, ale dla nich wystarczało. Z tego co zauważyłam już oswoiła się z tym miastem. Veronica wyjechała, także do Los Angeles. Utrzymywałam z nią kontakt, namawiała mnie do przyjazdu jednak cały czas mówiłam, że to jeszcze nie jest odpowiedni moment.
Wieczorem poszliśmy z grupką ludzi do parku by uczcić zakończenie szkoły. A tym bardziej, że Axl z Izzym żegnali się z tym "więzieniem". Wygłupialiśmy się, ale też zaczął się temat o przyszłości.
-Michelle, chodź na chwile.- wiewiórka pociągnęła mnie za sobą na bok.
-Co się dzieje?
-Musimy poważnie pogadać.- odpowiedział zimnym tonem. To nie wróżyło nic dobrego.
-No mów.
-Chodzi o to że... wyjeżdżam. Razem ze Stradlinem.- odpowiedział patrząc mi w oczy. Chyba się przesłyszałam. Co on do mnie właśnie powiedział? Że co zamierza? Wyjechać?
-To jest jakiś żart prawda? Ty w tej chwili robisz sobie ze mnie jakieś jaja.- czułam jak szklą mi się oczy.
-Nie, kochanie. To nie jest żaden żart. Razem opuszczamy Lafayette.
-Jadę z wami!
-Nie możesz. Musisz skończyć szkołę słonko. Zresztą, jedziemy już jutro.
-Co?! Jutro?! Poza tym nie mów tak do mnie. Nie wierzę, że mi to kurwa robisz po tym wszystkim co było czy tam jest między nami. Chociaż nie, nic już nie ma. Bo właśnie ze mną w taki uroczy sposób zrywasz!- wydarłam się na niego i uderzyłam go z pięści w twarz. Nawet się nie cackałam by przywalić mu z otwartej ręki. Szybko pobiegłam w stronę Izziego.
-To prawda?! To co powiedział mi przed chwilą Axl?!- zapytałam ze złością. Chłopak szepną tylko ciche „przepraszam” i gapił się w staw.

Ruszyłam wprost przed siebie, nie dbałam o to gdzie pójdę i o to, że Axl darł się za mną jak opętany. To i tak miało najmniejsze znaczenie teraz. Czułam jak bardzo mam mokre policzki od łez. Czułam jak bardzo się trzęsę ze złości i smutku. Wszyscy na których mi zależało, zaczęli mnie opuszczać. Zostałam sama. Kompletnie sama.
Znalazłam się na nieznanej mi ulicy. Nagle zakręciło mi się w głowie. Zemdlałam. Obudziłam się u siebie w pokoju. Nie wiem jak się tutaj dostałam. Przecież jedyne co pamiętam to zawroty i jakaś ulica. Zeszłam na dół i zobaczyłam oglądającego telewizję ojca.
-Jak się znalazłam w domu?- zapytałam prosto z mostu.
-Ten twój kolega cię przyniósł na rękach.
-Jaki kolega?- domyślałam się że mógłby być to Axl.
-No ten... co cię uczy grać na gitarze. Jak on ma, Jeffrey? Kazał ci przekazać, że bardzo cię przeprasza. Pokłóciliście się?
-Nie. Po prostu wyjeżdża razem z rudym.- odpowiedziałam krótko i poszłam do siebie do pokoju.
Aaa. Więc to był Izzy. Przeprasza mnie. Wybacz Stradlin, ale to trochę za mało. Zastanawia mnie tylko dlaczego nie mogę jechać z wami. Po chwili namysłu stwierdziłam, że nie mam ochoty o niczym myśleć i poszłam spać. Zasnęłam przy The Rolling Stones - Shine a Light.






4 komentarze:

  1. Czy Wiewióra popierdoliło do reszty?! Oh gdybym mogła to bym mu tak nawtykała -.- Najpierw Claudia a teraz Axl i Izzy co się dzieje? I co ich nagle pierdolnęło, że wyjeżdżają? No ja po prostu nie mogę.

    OdpowiedzUsuń
  2. Często miewam takie akcje, że sprowokowana wymierzam komuś ciosy, a później ta osoba nie jest już tak odważna i zrzuca winę na mnie. Jeszcze nikomu się nie udało się jednak dopiąć swego i wkopać mnie bym dostała naganę. W końcu jak uczennica ze średnią powyżej 4,5 i bardzo dobrym zachowaniem mogłaby postąpić tak dobrowolnie? Ah, Ci nauczyciele, tak mało o nas wiedzą.
    Uwielbiam lekcje gry ze Stradlinem *o*
    To są chyba jakieś kpiny. Wyjeżdżają razem i jeszcze każą Michelle skończyć szkołę...a ona zostanie zupełnie sama w tej jebanej dziurze.
    Tak czy siak, kocham to opowiadanie, jedno z moich ulubionych *---*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszymy, ze jest to jedno z twoich ulubionych opowiadań. ^^ Cóż.. mi osobiście nigdy nie zdarzyło się nikogo pobić, ale kto wie.
      Szczerze? Ja także uwielbiam pisać sceny nauki gry na gitarze.
      Jeszcze raz dziękujemy za miłe słowa i zachęcamy do czytania dalszych rozdziałów jak się pokażą. :)/Michelle.

      Usuń
  3. BOZIUUUUUUUUUUU <3 kocham to opowiadanie *___*
    piszcie szybciej,szybciej, szybciej bo kooocham to <33333

    OdpowiedzUsuń